Rody cygarowe
RODY CYGAROWE
Nie zapominajmy o jednym – to ludzie tworzą cygara. Historia cygar to jednocześnie historia wielkich rodów cygarowych. Warto poznać dzieje choćby kilku z nich, tych największych, najsławniejszych i najbardziej typowych, aby lepiej zrozumieć „duszę” naszych cygar.
Rodzina Garcia
Wśród miłośników cygar nieustającą popularnością cieszą się wyroby sygnowane nazwiskiem Jose „Pepin” Garcia. I nic w tym dziwnego, bo chociaż historia samej firmy jest stosunkowo krótka, to stoi za nią kilkadziesiąt lat najlepszych doświadczeń. Don Jose „Pepin” Garcia urodził się na Kubie, w prowincji Villa Clara, w rodzinie plantatorów tytoniu i wytwórców cygar. Już w wieku 11 lat podjął pracę w należącej do jednego z wujków fabryce, by zaledwie dwa lata później przenieść się do wytwórni Felixa Rodrigueza. W ojczystym kraju „Pepin” przeżył 51 lat, przez cały ten czas parając się praktycznie wyłącznie skręcaniem cygar i komponowaniem aromatycznych mieszanek. Człowiek z takim doświadczeniem był po prostu skazany na sukces! „Prawdziwy mistrz”, „idealna kompozycja smaków”, „cygara, w których zakochasz się od pierwszego wejrzenia – na zawsze” – tak o Garcii i jego wyrobach mówią aficionados. czytaj dalej >>>.(pełen opis rodziny Don Pepina Garcii)
Rodzina Cifuentes
W październiku roku 1991 Ramón Cifuentes przyjechał do Nowego Jorku i spotkał się z Marvinem R. Shankenem, redaktorem i wydawcą magazynu Wine Spectator i Jamesem Sucklingiem, starszym redaktorem tegoż magazynu. Było to na rok przed wprowadzeniem na rynek miesięcznika Cigar Aficionado. Shanken z Sucklingiem w tej rozmowie dowiadywali się o biznesie cygarowym od jednej z jego najsłynniejszych, legendarnych postaci. Cifuentes, spadkobierca sławnej marki Partagas, mówił o swoich młodych latach na Kubie, uczuciu straty, kiedy cały dorobek jego rodu został przejęty przez rząd Castro, i jego odrodzeniu jak cigar-maker'a na Jamajce i później na Dominikanie. Również rozmawiał o swoich marzeniach związanych z powrotem do swojego kraju rodzinnego, marzeniach nigdy nie spełnionych z powodu jego śmierci.
Ramon Cifuentes opuścił Kubę w roku 1961. Żołnierze i urzędnicy przejmujący jego fabrykę nie pozwolili mu zabrać niczego, co do tej pory było jego własnością. Złożyli mu za to propozycję, aby został na wyspie jako osoba odpowiedzialna za produkcję cygar w całej Kubie. Ówczesny przewodniczący Komisji Obrony Tytoniu nazwiskiem Riarra zdradził, że marzy mu się tylko jedna marka kubańskich cygar, a pieczę nad jej powstaniem chętnie powierzyłby byłemu właścicielowi fabryki Partagas. Cifuentes odmówił. Razem z żoną wyjechał do Nowego Jorku. Tam w roku 1964 podjął pracę dla firmy Culbro, dawnej spółki General Cigar Co., a teraz będącej własnością General Cigar Holdings Inc. Potem wybrał Dominikanę, dokąd przeniósł się około roku 1967. zapewne zachęcił go do przeprowadzki... dominikański tytoń.
Według Ramona Cifuentesa tytoń na Dominikanie rośnie w miejscach, które mają bardzo dobrą glebę. Hoduje się go z tych samych nasion, co odmiany rosnące na Kubie, ale tytoń jest poddawany odpowiedniej fermentacji, a rośliny z których jest pozyskiwany są zdrowe i odpowiednio wyrośnięte. Dzięki temu cygara dominikańskie mają doskonały smak i aromat, a także bardzo dobrze „pracują” (wysoka kultura spalania). To jest także zasługą znacznie lepszej niż na Kubie kontroli jakości w tamtejszych fabrykach. Początkowo zajmował się produkcją cygar na Jamajce, ale do przeniesienia się do Dominikany skłonił go kunszt tamtejszych pracowników
Cifuentes sam wyszkolił swoich pracowników; potrzebował na to ponad dwóch lat, ale efekt był w pełni zadowalający. Stworzył również system produkcji, oparty na wzajemnych relacjach i zależnościach; jeden „buncher”, wytwarzający dziennie około 600 sztuk cygar w samym wrapperze i dwaj „rolerzy”, wykonujący do trzystu cygar dziennie poprzez owijanie produktów w liście okrywowe i prace wykończeniowe
I jeszcze jedno własne tłumaczenie; tym razem streszczenie artykułu autorstwa Anabelle de Gale z Miami Herald, z 11 stycznia 2000 roku, który ukazał się po śmierci Ramona Cifuentesa. Autorka nazwała w nim Cifuentesa „bezkompromisowym perfekcjonistą w starej jak świat sztuce wytwarzania cygar”. Z równie wielką atencja wyraża się o Mistrzu Oscar Boruchin, właściciel Mike's Cigars w Miami Beach, mówiąc „Don Ramon był najlepszym człowiekiem od cygar na świecie. Jego Partagas jest najbardziej zbliżonym do kubańskich cygarem dostępnym w USA.
Cifuentes nauczył się handlu od swojego ojca, który kupił przedsiębiorstwo w roku 1900 od Jaime Partagasa, katalońskiego imigranta, prowadzącego swoją działalność od roku 1845. Starszy Cifuentes poszerzył asortyment produkowanych cygar, kładąc największy nacisk na utrzymanie wysokiej jakości produktu. Robione całkowicie ręcznie cygara Partagas ugruntowały swoją doskonałą markę w latach 1920-30. Bogate i treściwe były ulubiona marką Evelyn Waugh, która przychylnie wspomniała o nich w swojej powieści „Brideshead Revisited”. Po śmierci ojca Ramon przejął rodzinny biznes i prowadził go dopóty, dopóki tego biznesu nie przejął na własność Fidel...
W roku 1991, Cifuentes stworzył serię Partagas Limited Reserve, na którą składają się cygara produkowane z najdłużej dojrzewających liści. „Partagas 150th, powstałe cztery lata później, stało się natychmiast klasycznym rarytasem dla kolekcjonerów” to znowu cytat z Boruchina. Do lat osiemdziesiątych Cifuentes prowadził produkcję Partagasów poprzez General Cigar Company w Dominikanie. W jego cygarach używane są liście z Dominikany, Kamerunu, Jamajki i Meksyku.
I tylko wielka szkoda, że cygara Partagas wytwarzane na Dominikanie są w Polsce praktycznie niedostępne, bo w całości przeznaczone na rynek w USA. Ale dla chcącego nic trudnego – a ja, po wypaleniu kilku sztuk, mogę wam w zaufaniu powiedzieć, że chyba wiem, dlaczego Pan Bóg zaprosił do siebie Cifuentesa. Po prostu potrzebował najlepszych cygar we Wszechświecie. A swoją drogą – ciekawe, czy w niebie tytoń rośnie równie dobrze, co na Dominikanie? Ramon już to wie...
Zino Davidoff
W tym przypadku nie mamy do czynienia ze słynnym rodem cygarowym, tylko z jednym człowiekiem. Ale człowiekiem dla świata cygar ważnym, więc uznałem, że warto o nim opowiedzieć. Bo jeśli ktoś zaczyna od małego sklepu i tworzy ogólnoświatowe imperium cygarowe – to musi być kimś naprawdę wyjątkowym. Do Zino Davidoff'a całkiem słusznie przylgnęło określenie „Król Elegancji”; bo wszystko, czego się podejmował, było najnormalniej w świecie eleganckie.
Zino Davidoff urodził się 11 marca 1906 roku w Kijowie, jako najstarszy z czworga dzieci Hillela Davidoffa. Antysemickie nastroje panujące w tamtych latach w carskiej Rosji narażały rodzinę Davidoffów na ciągłe kłopoty. W 1911 roku, kiedy Zino kończył 5 lat, sytuacja polityczna stała się tak napięta, że cała rodzina postanowiła wyemigrować na Zachód. Planowali dotrzeć do USA, ale po trzech miesiącach pieniądze przeznaczone na podróż się skończyły, a oni byli dopiero... w Szwajcarii. Zatrzymali się więc w Genewie, gdzie ojciec Zina – Hillel wynajął nieduży sklepik przy Boulevard des Philosophes. I tak zaczęła się szwajcarska przygoda rodziny Davidoff.
Hillel Davidoff postanowił zająć się tym, co przez całe życie robił w Rosji, czyli sprzedażą papierosów. Specjalizował się w tureckich mieszankach, najchętniej palonych przez Rosjan na początku XX wieku. Pierwszymi klientami rodzinnego sklepiku stali się Rosyjscy emigranci, którzy podobnie jak Davidoff byli zmuszeni opuścić Rosję. Ciekawostką jest fakt, że stałym bywalcem był Włodzimierz Uljanow, znany lepiej jako Włodzimierz Lenin. Dopiero nieco później (nie chcę być złośliwy, więc nie napiszę wprost, że po wyjeździe Lenina do Rosji) sklepik zaczął przyciągać zgromadzoną w Szwajcarii europejską elitę intelektualną, czyli już nie tylko Rosjan.
Mały Zino od zawsze pomagał ojcu sporządzać mieszanki tytoniowe. Zajmował się wstępną obróbką tytoniu, czyli cięciem, wybieraniem liści i ich mieszaniem, zdobywając coraz większą wiedzę na temat kupażowania tytoniu. Zanim ojciec przekazał mu swój sklep, zdecydował się zainwestować w wykształcenie syna i wysłał go do Ameryki Południowej i na Kubę. Tam, niejako „u źródeł”, Zino miał zapoznawać się z tytoniami i produkcją gotowych wyrobów.
W podróż do Ameryki Zino wyruszył w roku 1924. Wędrówka wiodła najpierw przez Argentynę, potem przez Brazylię, aż w końcu „król elegancji” wylądował na Kubie, która w tamtych czasach cieszyła się zasłużonym tytułem tytoniowego Eldorado Zachodu. Zino spędził ponad pięć lat podróżując i zgłębiając tajniki produkcji cygar i papierosów. Dowiedział się jak hodować rośliny, suszyć liście, przygotowywać je i fermentować. Opanował po mistrzowsku trudną sztukę wybierania i mieszania różnych odmian tytoniu tak, aby z ich połączenia powstawały cygara o najszlachetniejszym smaku. Pogłębiając swoją wiedzę na temat tytoniu, zachwycił się kubańskimi cygarami. Całkiem słusznie – w tamtych czasach po prostu nie było lepszych cygar na świecie.
Po powrocie do Szwajcarii w roku 1929 Zino Davidoff zorganizował w sklepie ojca specjalny dział z cygarami. Początkowo nie wydawało się to najlepszym pomysłem, bo – rzecz niezwykła – cygara kubańskie wcale nie były jeszcze tak popularne w Europie. Ale już niedługo ręcznie zwijane kubańskie cygara wkrótce ściągnęły tylu klientów, że Zino zdecydował się wybudować w Genewie specjalną, klimatyzowaną piwnicę, w której większe ilości cygar mogły być przechowywane i w pełni zachować swój smak i jakość. Tak narodził się prawdopodobnie pierwszy w Europie humidor typu walk-in.
Podejście młodego Zino do cygar doskonale ilustruje następująca anegdota; kiedyś nakazał zniszczyć całą zamówioną partię cygar (140 tysięcy sztuk!), bo według niego nie spełniały wysokich kryteriów jakościowych. A do dzisiaj zakłady produkujące cygara opatrzone marką Davidoff jako jedyne na świecie podczas kontroli jakości odrzucają ponad połowę dziennej produkcji!
Dzięki nawiązanym na Kubie kontaktom i dzięki swojemu podejściu do handlu Davidoff stał się dość szybko wyłącznym importerem hawajskich cygar, a w jego europejskiej siedzibie spotykała się wówczas cała śmietanka palaczy cygar. Podczas drugiej wojny światowej zapobiegliwi paryscy koneserzy wysłali wszystkie swe 'cygarowe zapasy” do jego sklepu w Genewie, w obawie przed ich zarekwirowaniem przez Niemców. W roku 1946 Zino Davidoff miał już ustaloną sławą jako arbiter elegancji, mistrz tytoniu i dynamiczny biznesmen. Mały genewski sklepik był coraz bardziej znany i ściągał nowych klientów z całego świata. W sklepie można było natknąć się na króla Egiptu Faruka, króla milionerów Onassisa, króla polityków Kennedy'ego, albo wielu znanych królów i książąt wielkiego ekranu.
Palenie cygar dla samego Zina było zawsze wielkim rytuałem. Wkrótce też stworzył pierwsze „swoje” cygaro, czyli serię „Chateau”; nazwa i pomysł wzorowany był na francuskich winach. Aktywnie wspierali go w tym zbożnym dziele zarówno kubańscy plantatorzy, jak i członkowie rodziny Rotszyldów, prawdziwych entuzjastów nowej marki. I tak właśnie, zaczynając od małego sklepiku z papierosami z tureckich mieszanek, który odziedziczył po ojcu, Zino Davidoff w ciągu czterdziestu lat zbudował wielkie tytoniowe imperium. Należą do niego również znane na cały świat papierosy, ale ponieważ to książka o cygarach, więc na tym skończę historię życia Człowieka, którego nazwisko jeszcze za Jego życia stało się synonimem elegancji i dobrego smaku.
Rodzina Fuente
Obecna głowa tego szacownego rodu, Carlos Fuente Jr., swoje pierwsze cygaro zapalił w wieku sześciu lat. Zwędził je swojemu ojcu, Arturowi Fuente Brevas i choć nigdy się do tego oficjalnie nie przyznał, domyślał się, że ojciec wie o jego uczynku. Czyż człowiek, który tak ukochał cygara, mógł nie zostać w przyszłości kimś wielkim w świecie cygarowych mistrzów? Obecnie jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci tego świata i piastuje funkcję prezydenta Tabacalera A. Fuente y Cia.
Jest jednym z najwybitniejszych współczesnych „cigar-makerów”, stale szukającym nowych zestawień tytoniu do swoich cygar i nowych możliwości w cygarowym biznesie. Razem z ojcem, Carlosem Fuente Sr., przywrócili sławę formatowi perfecto; ich słynny Hemingway jest modelowym cygarem w tym właśnie rozmiarze.
Firma A. Fuente & Co. powstała w roku 1912 i została założona przez Arturo Fuente, dziadka obecnego Prezydenta. Na początku nie szło najlepiej, a wielki pożar w roku 1924 prawie pogrzebał rodzinny interes. Dopiero po szesnastu latach, w roku 1940, firma powstała po raz drugi, już jako Arturo Fuente Cigar Factory, aby w czterdzieści lat później przekształcić się w Tabacalera A. Fuente. Pod tym szyldem działa w Republice Dominikańskiej do dziś.
Rodzina Fente bardzo wiele zawdzięcza innej słynnej „cygarowej rodzinie”. Początki produkcji na Dominikanie były bardzo trudne, bo nie udawało się wyhodować odpowiedniego tytoniu na liście okrywowe. Wtedy z pomocą przyszła rodzina Oliva, dostarczając liści ze swych plantacji w Nikaragui.
Na początku produkcji przez Tabacalerę cygar, z rynku w USA przyszła informacja zwrotna, że najbardziej poszukiwane są cygara lekkie; to była epoka „lite”; rządziło piwo Miller Lite, papierosy Marlboro Light, a wszystko miało być lekkie. Dzięki Bogu, rodzina Fuente nieuległa tej modzie i od razu zaczęła produkować cygara pełnej mocy, aromatyczne i dość ciężkie, podejmując współpracę między innymi ze wspomnianą już rodziną Oliva. Tytonie hodowano wyłącznie z kubańskich nasion. Cygaro Fuente Fuente OpusX odniosło olbrzymi sukces i rozpoczęło nową tendencję w produkcji cygar na całym świecie. Nastała era pełnych, mocnych i aromatycznych wyrobów.
Carlos Fuente Jr. uważa się za szefa kuchni. Według niego do głównych zadań cigar-makerów należy przede wszystkim poszukiwanie nowych smaków, zestawianie różnych tytoni i proponowanie kupującym nowych rodzajów cygar. A ponieważ od zawsze uwielbiał mocne i wyraziste smaki i aromaty, takie są właśnie produkowane przez jego koncern cygara. Choć według niego sztandarowy produkt, czyli Fuente Fuente OpusX jest bardzo potężny, ale posiada moc ukrytą i „cichą”.
W roku 1983 powstała linia Arturo Fuente Hemingway. Rodzina Fuente zdecydowała się przywrócić palaczom cygar na całym świecie format perfecto, początkowo bardzo popularny. Największy problem był ze znalezieniem odpowiednich form do pras cygarowych, ale wspólnym wysiłkiem całej rodziny udało się ich zgromadzić dostateczną ilość i produkcja ruszyła pełną parą. W trzy lata później powstała linia Don Carlos, przeznaczona przede wszystkim na rynek europejski. Przy ich powstawaniu duży wkład miał między innymi Richard Meerapfel, hodowca tytoniu z Kamerunu. Według wielu opinii to najlepsze cygara z fabryk rodziny Fuente.
Obecnie plantacje należące do rodziny mają powierzchnię ponad trzystu akrów (na początku było to zaledwie 38 akrów). W roku 1995 przydarzył się kolejny nieszczęśliwy wypadek – w pożarze spłonęła prawie dwa tysiące bel starego, dobrze wysezonowanego tytoniu. Była to spora część ich zapasów, ale produkcja trwała nadal.
Bo rodzina Fuente, jak twierdzi sam Carlos, nie zajmuje się produkcją cygar z chęci zysku, tylko z potrzeby serca. Firmę tworzą ludzie pochodzący ze starej szkoły twórców cygar. Nigdy nie zapisują receptur swoich cygar, przechowując ich skład w najgłębszych zakamarkach pamięci, czyli w najbezpieczniejszych sejfach świata.
Bo – jak twierdzą zgodnie wszyscy członkowie tej szlachetnej rodziny – do powstania dobrego cygara niezbędne są trzy podstawowe składniki: wiedza, doświadczenie i natchnienie.
W chwili obecnej cztery fabryki należące do koncernu produkują rocznie ponad czterdzieści milionów sztuk cygar. Może to i jest natchnienie, ale doskonały biznes z pewnością także. Tym bardziej, że ich wyroby doskonale sprzedają się na całym świecie, uzyskując bardzo wysokie noty w najbardziej prestiżowych rankingach.
Rodzina Oliva
Historia tej rodziny rozpoczyna się w roku 1906, kiedy to na Kubie, w Pinar del Río, regionie słynnym z plantacji tytoniu przyszedł na świat Angel Oliva. Jego rodzice należeli do niezbyt zamożnych mieszkańców wsi, a jego ojciec pracował u innych plantatorów tytoniu. Pierwsza praca młodego Angela, której podjął się po ukończeniu czwartej klasy, polegała na... zbieraniu nawozu naturalnego. Zarabiał dwa centy na godzinę.
Kiedy skończył lat trzynaście, został wysłany do pracy w sklepie z cygarami. On sam określał ten okres jako „całkowita niewola”. Pracował po siedem dni w tygodniu i spał na tyłach sklepu. I tak przez pięć lat, aż do uzyskania pełnoletniości. Wtedy wyemigrował do Ameryki, z garścią najlepszych kubańskich nasion tytoniowych wszytych w pasek, które traktował jak talizman. Przez osiem lat wykonywał różne prace dorywcze, był między innymi urzędnikiem i... sprzedawcą obrusów, próbował także bez powodzenia założyć pralnię samoobsługową.
W roku 1934 powstało przedsiębiorstwo Oliva Tobacco Co. Angel Oliva nigdy nie miał w życiu żadnego hobby – interesował go tylko tytoń, jego hodowla i cygara z niego wytwarzane. Sam wypalał codziennie przynajmniej po pięć sztuk. W latach pięćdziesiątych Oliva Tobacco rozkwitło, stając się jednym z głównych dystrybutorów tytoniu na świecie. Angel Oliva nawiązał bardzo dobre stosunki z kubańskimi hodowcami, a amerykańscy producenci cygara zaufali mu całkowicie. Rodzina stała się znana z zawierania stałych umów na dostawę, zawsze dostarczając to, co obiecali.
Angel Oliva tak opisywał tą sytuację: „Plantator na Kubie nie mógł sprzedawać całości swoich upraw jednej fabryce, ponieważ jeden producent potrzebował liścia okrywowego, inny dobrych liści do wypełniacza, a jeszcze inny – ciemnego i mocnego tytoniu, dla podniesienia aromatu swoich cygar. Dlatego potrzebowali oni kogoś, kto był w stanie sprzedawać cały ich tytoń. Rozmowy z poszczególnymi gospodarstwami na Kubie, wypłacane zaliczki pod przyszłe zbiory, czy finansowanie upraw – to było coś, czego nikt wcześniej nie oferował.”
Rodzina Oliva założyła pierwszą własną plantację w roku 1958 lub 1959. W tamtych czasach prawie cały tytoń do produkcji cygar pochodził z Kuby, więc bardzo przyjemnie było mieć własny kawałek „cygarowego raju”. Niestety – do cygar wmieszała się polityka, a dwa lata później rządy przejął Fidel Castro i znacjonalizował całe rolnictwo. Rodzina przeniosła swoje uprawy do Hondurasu w ciągu jednego roku. Jako pierwsi na świecie zaczęli hodować tytoń na cygara na skalę masową poza Kubą.
Oczekiwania Angela Olivy spełniły się co do joty; zaczął coraz więcej inwestować w ziemię, własne uprawy, ściągać z Kuby wykwalifikowanych robotników do produkcji swoich cygar i sprzedaż rosła z każdym rokiem. Problemem była mała stabilność polityczna w Hondurasie i ostateczny koniec zapasów tytoniu z Kuby, wywiezionych jeszcze przed embargiem. Nastały ciężkie czasy, mozolne budowanie infrastruktury, rozwój plantacji i poszukiwanie nowych rozwiązań. I tak było przez prawie dwadzieścia lat.
Potem z nieoczekiwaną pomocą przyszła... technika. John Oliva, syn Angela, doprowadził do skomputeryzowania całego biznesu; pracujący dla nich plantatorzy codziennie wysyłali przez internet raporty, a John mógł na bieżąco sprawdzać stan produkcji i wszystkie aspekty wszelkich operacji. Został nawet przez środowisko oskarżony o bycie zbyt praktycznym, ale zapowiedział, że nie ma zamiaru wycofywać swoich „oczu i uszu” z każdej, najmniejszej nawet części ich cygarowego biznesu.
Centrum dowodzenia majątkiem rodziny Oliva znajduje się w szarym i niepozornym, wręcz nijakim magazynie w Ybor City, gdzie dawno temu mieściła się fabryka cygar. Wychodzące na wschód i na zachód okna dają mnóstwo naturalnego światła, więc swego czasu cygara zwijano tam na dwie zmiany. W pomieszczeniach magazynowych zainstalowano specjalny układ chłodzenia, stale utrzymujący 55 stopni Celsjusza. Panuje tam też naturalna wilgoć, sprzyjająca dojrzewaniu tytoniowych liści. Wszyscy członkowie rodziny zgodnie twierdzą, że jest to najlepsze pomieszczenie do przechowywania cygar, jakie kiedykolwiek zbudowano; tu także przetrzymują swoje prywatne zapasy.
Jedne z najdramatyczniejszych chwil rodzina przeżyła w roku 1980, gdy huragan Fifi spustoszył Honduras i Nikaraguę. Oprócz szkód wywołanych silnymi podmuchami wiatru, huragan przyniósł także zarodniki pleśni i wirusy, które zaatakowały wszystkie plantacje. Wirus doskonale rozwijał się w zimnej, deszczowej pogodzie i był prawdziwym przekleństwem dla wszystkich plantatorów. Do walki z nim używano początkowo środków chemicznych, ale mutował tak szybko, że okazało się to nieskuteczne. Jedynym sposobem walki była likwidacja upraw tytoniu na minimum trzy miesiące. Zarażony tytoń palono, pola orano, przygotowywano nowy zasiew i zaczynano od początku.
Jakby tego było mało – nadeszła rewolucja. Nie tak dramatyczna, jak ta kubańska, ale prawie tak samo zabójcza dla cygar. Rodzina z dnia na dzień utraciła swoje plantacje, które zostały zajęte, spalone, albo... zaminowane. Zagraniczni specjaliści w popłochu uciekali z Nikaragui. Po tej zawierusze odbudową rodzinnego interesu zajął się John Oliva, który trafnie przewidział, że w ciągu zaledwie kilku lat poziom produkcji osiągnie pułap sprzed rewolucji.
W chwili obecnej Rodzina Oliva dostarcza tytoń między innymi do cygar A. Fuente, produkuje także własne marki, cieszące się rosnącym uznaniem palaczy na całym świecie. I nic nie wskazuje na to, aby interes rodzinny miał jakieś problemy. Ku wielkiej radości wszystkich aficionados.
Avo Uvezian
To postać wyjątkowa w świecie cygarowych twórców arcydzieł; z pochodzenia był Ormianinem. I w ciągu zaledwie kilku lat dzięki cygarom i swojemu talentowi do ich produkcji i sprzedaży został milionerem. Firma Davidoff zapłaciła mu dziesięć milionów dolarów za prawo do wyłącznej sprzedaży jego cygar w Europie. I pomyśleć, że parę lat wcześniej Uvezian dorabiał sobie do okazjonalnej sprzedaży cygar graniem na fortepianie w jednym z portorykańskich barów...
Teraz cygara marki AVO sprzedają się w ilościach astronomicznych; w jednym tylko roku i w jednym tylko kraju (w Stanach Zjednoczonych) sprzedaż nie spada poniżej dwóch milionów sztuk rocznie. Ale Avo nie lubi, kiedy inni mówią o nim „cygarowy guru”; uważa, że to określenie bardziej pasuje do Zino Davidoffa. Ale między oboma panami jest wiele podobieństw; obaj byli członkami swego rodzaju cygarowej bohemy, obaj kochali dostatnie życie i obaj tworzyli wspaniałe cygara.
Według samego Uveziana, jego największym talentem była dusza handlowca, a największą zaletą to, że kochał ludzi i uwielbiał się z nimi spotykać. Ale największą wadą były zawsze problemy z dystrybucją; sam Uvezian nigdy nie przepadał za papierkową robotą. Ponadto w roku 1996 wielki pożar zniszczył fabrykę jego cygar w Santiago i prawie dwieście tysięcy gotowych wyrobów. A mimo to początku lat dziewięćdziesiątych produkcja wzrosła ponad osiem razy!
Cygara AVO dzielą się na dwie główne kategorie; Original i XO. AVO XO charakteryzują się dużo bogatszym smakiem i aromatem, oraz znacznie bardziej pikantnym charakterem. Używa się w nich więcej liści typu ligero, czyli tych mocniejszych, o wyższej zawartości nikotyny. Ten drugi jest bogatszy z dwa, z nieco pikantniejszym charakterem. Linia „original” składała się do niedawna z dwunastu modeli, linia XO – tylko z trzech.
Avo Uvezian urodził się w Bejrucie w roku 1926, w rodzinie chrześcijańskiej. Od dziecka marzył o karierze muzyka, szczególnymi względami darząc fortepian. Po drugiej wojnie światowej opuścił Bejrut i wraz z dwoma przyjaciółmi założył zespół „The Liban Boys”. Przez ponad rok grali w hotelu w Bagdadzie, później w Teheranie.
Do Nowego Jorku przybył około roku 1947. Tam dostał się do prestiżowej Juilliard School of Music. W latach pięćdziesiątych dostał powołanie do wojska, gdzie zastąpił... Burta Bacharacha, który właśnie odchodził do cywila. Z wojska zwolniony został w 1953 roku.
Na początku lat siedemdziesiątych rozstał się z żoną i osiadł w Puerto Rico. Tam również zajmował się graniem na fortepianie i... częstowaniem przyjaciół cygarami. Zajmował się także handlem nieruchomościami. W roku 1975 ożenił się powtórnie, interesy szły mu coraz lepiej, rynek nieruchomości kwitł, więc za zarobione pieniądze otworzył własną restaurację. Wtedy też po raz pierwszy zaczął myśleć o produkcji własnych cygar.
Natchnęła go do tego jego córka z drugiego małżeństwa, pięcioletnia wtedy Karin. Kiedy jeden z klientów zażyczył sobie w restauracji cygara, ale stanowczo chciał je dostać od Uveziana, Karin powiedziała: „Skoro tak bardzo go chce, to niech je kupi”. Tak właśnie sprzedał pierwsze cygaro.
Na początku nie miał ambicji zostać wielkim producentem, tylko wielkim sprzedawcą. Jego przyjaciel skontaktował go z Henrikiem Kelnerem z Genewy, który miał w planach otwarcie fabryki cygar na Dominikanie. Fabryka powstała w roku 1987, a już rok później Uvezian wprowadził cygara marki AVO na rynek amerykański. Były to produkty zawierające treściwą mieszankę tytoni, liść okrywowy z Connecticut w wersji colorado lub claro, i opakowane w cedrowe pudełko z bardzo oryginalnym wzornictwem i ciekawą szatą graficzną.
Swoje opakowania wzorował na wzornictwie do tej pory zarezerwowanym dla whisky i wódki Absolut. Jego najbliższym przyjacielem został specjalista do spraw marketingu marki Absolut w USA, Michel Roux. Niebywały sukces marki dowiódł, że jego strategia okazała się odpowiednia i dostosowana do potrzeb amerykańskiego rynku.
Nasze sklepy internetowe:
www.tabakonline.com
www.sklep-tytoniowy.abc24.pl
www.kubanskie.pl
polecam i zapraszam